Artiom i Piotr odpowiedzieli: „Oto jestem!”. I przyjęli stroje zakonne


– Myślę, że życzyć sobie możemy wszyscy tego samego – bo i w stanie małżeńskim, i kapłańskim czy zakonnym wszyscy jesteśmy powołani – żebyśmy osiągnęli świętość w drodze do nieba. Ale powoli, nie tak prędko… – powiedział w Chludowie o. Sylwester Grabowski SVD, prowincjał Polskiej Prowincji Zgromadzenia Słowa Bożego, który przewodniczył tegorocznej ceremonii obłóczyn dwóch nowicjuszy w Domu Misyjnym im. Stanisława Kostki.

17 stycznia, w pierwszą niedzielę po uroczystości św. Arnolda Jansena, założyciela trzech zgromadzeń misyjnych, nowicjusze Piotr Stopa z Piły i Artiom Trietiakov z Angarska (obwód irkucki) po raz pierwszy założyli habity. Uroczystość obłóczyn w klasztorze nowicjackim Zgromadzenia Słowa Bożego w Domu Misyjnym w Chludowie prowadził prowincjał o. Sylwester Grabowski. Mszę świętą koncelebrowali pozostali współbracia misjonarze z klasztoru, a wśród zaproszonych gości – ze względu na panującą pandemię – była jedynie rodzina Piotra, miejscowe siostry misjonarki i przedstawicielki grupy adoracyjnej.

Choć ceremonia obłóczyn ma swój ustalony wieloletni rytuał, jednak za każdym razem wzbudza spore emocje, szczególnie u nowicjuszy – kandydatów do stroju zakonnego. W niedzielne przedpołudnie uroczystość zaczęła się tradycyjnie od modlitwy różańcowej Piotra i Artioma przed figurą Matki Bożej, stojącej przy pięknych zabytkowych schodach na piętrze klasztoru. Po jej zakończeniu wszystkich poświęcił o. Sylwester Grabowski i sześciu kapłanów, śpiewając hymn do Ducha Świętego, poprowadziło najmłodszych współbraci do kaplicy, gdzie rozpoczęła się uroczysta Msza święta.

– Usłyszymy dziś w pierwszym czytaniu o Samuelu, młodym człowieku, którego wzywa Bóg. Kiedy Samuel odpowiedział „Mów, Panie, bo sługa Twój słucha”, jego gotowość została przez Boga pobłogosławiona i przyjęta. Ufamy, że to, co spotkało Samuela, jest również w sercach Artioma i Piotra, naszych nowicjuszy, którzy dziś przyjmą habit naszego zgromadzenia – powiedział na rozpoczęcie Eucharystii o. Jan Wróblewski, rektor chludowskiego  domu, witając zebranych w kaplicy klasztornej. – Chcemy im w tym towarzyszyć i ogarnąć serdeczną modlitwą. Chcemy prosić Boga, aby przyjął naszą modlitwę.

Podczas Mszy św. zabrzmiały dawno niesłyszane w kaplicy organy, do których zasiadł socjusz nowicjuszy – o. Adam Wołowicz SVD.

– Oto dzień, który dał nam Pan, radujmy się nim i weselmy – rozpoczął kazanie o. prowincjał, który zwrócił uwagę m.in. na wartościowe wypełnienie danego nam czasu, rolę ludzi towarzyszących nam w życiu i trudną wspinaczkę na szczyt świętości. – Dzisiaj, kiedy się pluje na człowieka w sutannie, dla was młodych, może to być szczególnie trudne – zwrócił się do nowicjuszy  o. S. Grabowski.

Całe kazanie:

Potem rozpoczął się obrzęd obłóczyn. Młodzieńców wzywał o. Franciszek Bąk SVD, mistrz nowicjatu, przywołując ich po imieniu, a oni – jak Samuel – odpowiedzieli: „Oto jestem”.

Następnie o. prowincjał poświęcił habity, Piotr i Artiom wyszli do zakrystii je ubrać i już w nowym stroju klękali przed o. S. Grabowskim, który – opasając ich poświęconymi  pasami – mówił: „Niech Pan cię opasze pasem sprawiedliwości, abyś przy Jego pomocy przezwyciężał ciało i zawsze trwał w Jego miłości”.

Na zakończenie Eucharystii Piotr podziękował za przygotowanie i prowadzenie duchowe o. Franciszkowi Bąkowi i  o. Adamowi Wołowiczowi. A potem – już w jadalni – zabrzmiało dla nowicjuszy tradycyjne chludowskie „Życzymy, życzymy”, szczególnie miłe Artiomowi, który tego dnia świętował dwie uroczystości – obłóczyny i imieniny.

Anna Kot

Fot. Franciszek Bąk, Wojciech Grzymisławski

O CEREMONII OBŁÓCZYN POWIEDZIELI:

Prowincjał o. Sylwester Grabowski SVD

Świadectwo ważniejsze od słowa

Dzisiejsza ceremonia obłóczyn, zwłaszcza w tym roku, różni się już zasadniczo od tej, którą sam przeżywałem jako młodzieniec – jest nas tu po prostu dużo mniej. I nie myślę wyłącznie o tym, że mamy tylko dwóch nowicjuszy, ale o nieobecności ich najbliższych – rodziny, przyjaciół, znajomych. Widać jak mocno przeżywał dziś swoje obłóczyny Artiom, któremu ze względu na odległość – pochodzi z głębokiej Rosji – nie towarzyszył nikt z najbliższych. To po pierwsze. Po drugie – współcześnie kandydatów do kapłaństwa czekają zupełnie inne trudności niż nas.  Dzisiejszy człowiek nie potrzebuje słów, pięknych mów, ale świadectwa, o czym nauczył Jan Paweł II, bo świadectwo jest ważniejsze od słowa. A słowo musi pokrywać się ze świadectwem. Ci młodzi ludzie na pewno zderzą się z rzeczywistością, w której brakuje powołań kapłańskich, zakonnych, misyjnych, w której nie mówi się o Panu Bogu. Nie chcę przez to powiedzieć, że z tego powodu wiara zanika. Po prostu nie ma takiego echa mówienia o wierze. Ale z drugiej strony, ci chłopcy mogą się spotkać z zupełnie nowym zjawiskiem i to fajnym – kiedyś było nas, księży, dużo, ludzie byli obyci z ich widokiem i obecnością. Natomiast za jakiś czas – a ten proces zaczyna się już dziś – spotkanie doświadczonego kapłana będzie rzadkością. Jeśli będzie on autentycznie żył swoim kapłaństwem, może stać się prawdziwym mistrzem, guru, przewodnikiem życiowym, do którego ludzie będą zwracali się z autentycznymi problemami. A  oni będą mieli może nawet bogatsze doświadczenie niż my, bo będzie ich po prostu  mniej.

Artiom Trietiakov, nowicjusz

Od dziecka czekałem na habit

Jako dziecko chodziłem do sióstr zakonnych. Kiedyś spotykałem u nich o. Bogusława, naszego proboszcza i tak mnie poruszyła jego osobowość, że chciałem być taki sam, chciałem zostać księdzem albo bratem zakonnym. Zwłaszcza że już  jako maluch w przedszkolu bawiłem się z dziećmi w ten sposób, że przebieraliśmy się za księdza, braliśmy koc i ubrani w niego chodziliśmy po całym przedszkolu. Właściwie  od tego momentu, tej dziecięcej zabawy,  ja już czekałem na ten habit. I teraz jest on dla mnie jak znak od Boga, taki widoczny dla ludzkich oczu znak czystości i mojej wiary. Bóg pomógł mi dojść do tego momentu w życiu, więc dziękuję Jemu za to, że mnie obłóczył w habit Zgromadzenia Słowa Bożego.

Habit jest dla mnie znakiem czystości – dziś go otrzymaliśmy i od tego momentu musimy go chronić. Bo ten habit to nie jest tylko ubranie, po którym  wszyscy rozpoznają: O, to jest ksiądz! Przecież i osoba świecka może nosić habit. O wiele ważniejsze jest więc  to, co człowiek ma w duszy, co jemu daje ten strój. Kiedy go zobaczymy, musimy też spojrzeć na swoje serca, musimy cały czas pamiętać, żeby nie chodzić w habicie, który nam uszyto, ale w habicie, który dał nam Pan Bóg,  czyli moją duszę.

 Piotr Stopa, nowicjusz

Widzialny znak

Habit jest dla mnie widzialnym znakiem tego, że wybrałem drogę zakonną, że jestem tutaj, by ją dobrze rozeznać, by wejść w powołanie, które usłyszałem, że Bóg mnie wzywa. Wejść całym sobą – nie tylko duchowo, wewnętrznie, zaufać Bogu i oddać Mu całe życie. Bo dziś pojawił się już znak widzialny tego powołania – habit i ludzie mogą zobaczyć, że ja tę drogę wybrałem.

A była to droga trudnego wyrzeczenia, ponieważ nigdy nie było moim marzeniem życie zakonne. Raczej misyjne. Formowałem się wiele lat jako świecki misjonarz, życie świeckie było dla mnie bardzo ważne i nie wyobrażałem sobie innego, dlatego przyjęcie powołania było dla mnie takie trudne, ale jednocześnie bardzo uwalniające. Ten proces rozeznawania, otwierania różnych sfer przed Bogiem, także takich, o których istnieniu nawet nie widziałem. To jest niesamowita przygoda i teraz w byciu zakonnikiem widzę olbrzymią wartość i jedyną drogę do szczęścia – jest to pełne otwarcie na Jezusa i podążanie, dokądkolwiek On chce, abym ja poszedł. Czuję pełnię wolności, pełnię szczęścia. Nawet jeśli na płaszczyźnie bardziej powierzchownej niektóre rzeczy są dla mnie trudne, to w głębi serca panuje wielki pokój i wielkie poczucie sensu. To poczucie sensu bardzo mocno mi towarzyszy.

Przyjmuję habit na spokojnie i chcę teraz ten znak, który w sposób widzialny otrzymałem i przyjąłem, przeżyć duchowo, chcę to wydarzenie zinterioryzować. Myślę, że bardzo pomogą mi w tym rozpoczynające się za chwilę rekolekcje.

Bogdan Stopa, ojciec Piotra

Teraz jestem już spokojny

Obłóczyny syna były dla mnie dłuższym, poprzedzającym ten fakt procesem oczekiwania. Jeżeli Piotr  wybrał taką drogę, to w pewnym momencie przyjmuję do świadomości, że zmieni swoją „skórę”, że będzie nosił znak innej przynależności, bo teraz jest wśród innych ludzi, braci. Oczywiście przeżyłem ogromne wzruszenie – sam moment przed ubraniem habitu przez Piotra był dla mnie chyba bardziej wzruszający niż już widok syna w stroju zakonnym. Bo wiem, jak bardzo on to przeżywał. Pierwszy raz widziałem go tak poruszonego, gdy przyjmował w Częstochowie krzyż misyjny, kiedy wyjeżdżał – w ramach Ruchu Światło- Życie – na misje do Kenii. Klęknął i ucałował ten krzyż. Dzisiaj widziałem go w podobnej sytuacji, gdy przyjmował habit – też klęknął i go ucałował. To była jakby kalka tego wydarzenia sprzed 5 lat. Teraz jestem już spokojny – chciałbym, aby Piotr po prostu był szczęśliwy na tej drodze, którą wybrał.