Ojciec Piotr Nawrot – Nasz człowiek na okładce


Styczniowy numer Życia Uniwersyteckiego, wydawanego przez UAM w Poznaniu, otwiera dobrze znana w świecie muzyki twarz: to o. prof. Piotr Nawrot SVD, pochodzący z Poznania misjonarz werbista, wybitny znawca i badacz muzyki baroku misyjnego, muzyki tworzonej przez Indian  Ameryki Południowej od XVI aż po XIX w. To dzięki niemu muzyka ta zagościła w salach koncertowych świata… Był pierwszym Europejczykiem, który trzymał  w rękach manuskrypty, mające nawet ponad 300 lat, a o których muzykolodzy dotąd tylko wiedzieli, że istnieją. On je zobaczył, dotknął, usłyszał tę muzykę… i już nie umie bez niej żyć.

O fascynacji muzyką i drodze z poznańskiego Franowa do indiańskich manuskryptów sprzed stuleci opowiada ich znakomity znawca i badacz misjonarz werbista mieszkający w Boliwii ks. prof. dr hab. Piotr Nawrot SVD, muzykolog, odkrywca baroku misyjnego i wykładowca na Wydziale Teologicznym UAM i w wielu uniwersytetach świata. Rozmawia z nim Anna M. Kot

Mówi Ksiądz, że muzyka była w jego życiu od zawsze. Co to znaczy?

To znaczy, że muzyka pojawiła się w moim życiu wraz z pierwszym oddechem, a nawet chyba wcześniej, bo przecież dziecko w łonie matki już rozumie i słyszy. A ja słyszałem muzykę, którą pielęgnowali w swoim domu moi rodzice. Mimo że mieli dziewięcioro dzieci – ja jestem szósty z kolei – i zaledwie 3-pokojowe mieszkanie z kuchnią na poznańskim Franowie, musiało się w nim znaleźć miejsce na fortepian. Po prostu nie umieli żyć bez muzyki. A słuchali jej zwyczajni ludzie – mama była krawcową, która zajmowała się domem i dziećmi, a tata – murarzem, który na ten dom i rodzinę zarabiał. I pewnie w sposób zupełnie dla mnie nieświadomy to wszystko mnie formowało.

Czyli wraz z nauką pisania i czytania zaczął Ksiądz lekcje muzyki?

Nawet wcześniej, bo systematyczne lekcje rozpocząłem jeszcze przed szkołą podstawą – to zasługa mojej najstarszej siostry. Pierwsze dwa lata edukacji zaliczyłem w podstawówce w Szczepankowie i jednocześnie chodziłem na płatne lekcje fortepianu. Wyobraża to sobie pani? Dziewięcioro dzieci, które trzeba nakarmić i ubrać, tylko ojciec zarabia, a rodzice wysyłają mnie na prywatne płatne lekcje fortepianu. To mówi o nich wszystko. No więc tak przygotowanego zapisali mnie do jedynej w Polsce Szkoły Chóralnej, utworzonej przez Jerzego Kurczewskiego.

I co? Był Ksiądz w siódmym niebie?

Jasne, że tak! Tu miałem wszystko: i edukację powszechną, i muzyczną. Czułem, że to jest moje, że to jest TO. I potem już się potoczyło: koncerty z chórem, szkoła średnia, w której też głównie śpiewałem, do tego obowiązkowy fortepian, a potem lekcje klarnetu. No a dalej, dosłownie w ostatnim momencie, zdecydowałem, że idę do seminarium – po krótkich poszukiwaniach wybrałem misjonarzy werbistów.  

Cały wywiad na: http://uniwersyteckie.pl/rozmowy/profesor-nawrot-przywrocil-muzyke-swiatu