Po dwóch latach przerwy u polskich misjonarzy werbistów znów odbył się obrzęd obłóczyn: „Oto jestem…”


Obrzęd obłóczyn dla Andrzeja, Filipa i Krzysztofa rozpoczął się na długo przed niedzielną uroczystością, gdyż poprzedziły ją 10-dniowe rekolekcje ignacjańskie, które przeprowadził z nimi o. Kazimierz Grabowski SVD. W tym czasie kilka razy zaglądali do szwalni, gdzie pani Krystyna szyła dla nich habity. W Niedzielę Chrztu Pańskiego, na którą przypadł dzień obłóczyn, młodzieńcy najpierw modlili się różańcem przed figurą Matki Bożej, stojącej przy schodach na piętrze chludowskiego klasztoru. Po zakończeniu modlitwy wszystkich poświęcił o. Sylwester Grabowski, który przewodniczył uroczystości, i 11 kapłanów, uczestniczących w koncelebrze poprowadziło najmłodszych współbraci do kaplicy, gdzie rozpoczęła się uroczysta Msza święta.

– Dla naszej wspólnoty jest to dzień szczególny, bowiem odbędzie się obrzęd obłóczyn naszych nowicjuszy – powiedział na początku, witając zebranych o. Jan Wróblewski, rektor Domu Misyjnego w Chludowie. –  Życie zakonne jest życiem, które jest pogłębieniem konsekracji chrzcielnej. Myślę, że ten obrzęd, który symbolicznie wprowadza jeszcze bardziej do wspólnoty zakonnej, stanie się błogosławieństwem dla tych, którzy tego dostąpią, a dla nas radością, że nasi nowicjusze będą obłóczeni.

W takcie Mszy świętej Krzysztof i Andrzej przygotowali liturgię słowa, a Ewangelię przeczytał o. Franciszek Bąk, mistrz nowicjatu, natomiast homilię wygłosił o. Sylwester Grabowski. – Andrzeju, Krzysztofie i Filipie to dzisiaj dla was wyjątkowy dzień i niech on zapadnie Wam głęboko w sercu – rozpoczął prowincjał werbistów. Całe kazanie tutaj:

Po kazaniu rozpoczęły się obłóczyny. O. Franciszek Bąk wywoływał imieniem i nazwiskiem kandydatów do obłóczyn, którzy słowami „Oto jestem” potwierdzali swoją obecność, przynależność do wspólnoty i gotowość przyjęcia stroju zakonnego. Potem o. prowincjał poświęcił habity, a następnie każdy z kandydatów, którzy wcześniej zadeklarowali, iż „pragną poświęcić się Bogu w stanie zakonnym, aby jako Członkowie Zgromadzenia Słowa Bożego szerzyć wiarę świętą i miłość Bożą w świecie”, klękał przed ołtarzem i przyjmował szatę z rąk prowadzącego uroczystość. Następnie nowicjusze udali się do zakrystii, gdzie wspomagani przez już doświadczonych w zakładaniu habitu braci zakonnych Włodzimierza i Tomasza ubrali swoje szaty. Krawaty zastąpiły koloratki, a marynarki – habity. Po powrocie przed ołtarz nowicjusze znów klękali i przyjmowali z rąk o. Franciszka poświęcone pasy, którymi ich przepasywał razem z o. prowincjałem, mówiącym: „Niech Pan cię opasze pasem sprawiedliwości, abyś przy Jego pomocy przezwyciężał ciało i zawsze trwał w Jego miłości”.

Cały obrzęd obłóczyn:



Na zakończenie Mszy świętej Filip Smoliński podziękował współbraciom kapłanom za opiekę, rekolekcje i przygotowanie do obłóczyn oraz wszystkim, którzy zadbali o oprawę tej uroczystości. Po obiedzie o. Franciszek Bąk ustawił wszystkich do „rodzinnego” zdjęcia przed wejściem do Domu Rekolekcyjnego.

Anna Kot

O UROCZYSTOŚCI MÓWIĄ:

 

Radość przyprawiona ostrożnym optymizmem

O. Sylwester Grabowski, prowincjał

Mam nadzieję, że chłopcy wytrwają w swym postanowieniu i to jest bardzo istotny element ich przyszłości. Natomiast jako formatorzy i wszyscy, którzy mają wpływ na formację, zapewniam, że zrobimy wszystko, aby tak się stało. Oczywiście, uwzględniając Bożą łaskę, która naszym działaniom musi bezwzględnie towarzyszyć, bo bez niej człowiek nic nie zdziała. Jeśli będzie Boża łaska i ich pragnienia, współpracujące z nią, to ufam, że wytrwają do końca. Przed nowicjuszami jeszcze długi proces formacji, która potrwa aż do złożenia ślubów wieczystych. Dopiero po nich staną pełnoprawnymi członkami zgromadzenia. To śluby wieczyste dają nam nadzieję, że staną do dyspozycji zgromadzenia. Naturalnie dziś przeżywamy ogromną radość jako wspólnota, ale nasz optymizm – jak uczy doświadczenie – jest ostrożny. 6 czy nawet 9 lat formacji to naprawdę długi okres.

 

Od razu dobrze wyglądał

Ewa Smolińska, mama Filipa

To wielka radość patrzeć na syna, który poświęca życie Bogu i na znak tego, zakłada strój zakonny. Bardzo żałuję, że nie widzi tej uroczystości i Filipa mój mąż, który już nie żyje. Tak bardzo by się cieszył, gdyby mógł tu być z nami. Filip już od małego miał takie skłonności do przebywania blisko ołtarza, zawsze razem z nami chodził do kościoła. Gdy miał 4 latka, ni stąd ni zowąd znajomy przyniósł z zakrystii małą komżę i założył Filipowi. Od razu dobrze wyglądał. Nie potrafię opisać tego uczucia, kiedy teraz go widzę, już dorosłego w habicie. To takie wielkie wzruszenie… Oby mu się wszystko powiodło. Będziemy się o to modlić.

 

Widzimy, że w klasztorze jest szczęśliwy

Anna i Włodzimierz Wojciechowscy, rodzice Krzysztofa

To wielkie przeżycie, kiedy widzi się dziecko w habicie. Na początku nie wiemy, jak to będzie i jak coś takiego się stało, ale decyzję syna o wstąpieniu do zakonu przyjęliśmy bardzo poważnie. Jakieś obawy? Nie… przecież obawy o dziecko mamy całe życie i to nie zależy od tego, jaką drogę wybierze: świecką czy zakonną. Widzimy, że w klasztorze jest szczęśliwy i jak umiemy staramy się go wspierać w jego postanowieniach. Bardzo przeżywamy Krzysztofa decyzję wstąpienia do zakonu i sam obrzęd obłóczyn – oczekujemy, że będzie się tu realizował, a nie mamy wątpliwości, że jemu takie życie daje dużo zadowolenia.

 

To nie jest strój, to jest świadectwo wobec całego świata

Andrzej Kowalenko

Radość, radość, radość. Ale przecież nowe ubranie to nie tylko nowy wygląd – to nowe patrzenie na świat. Bo przecież na moją wizję świata ma wpływ to, w co jestem ubrany. Zauważyłem to, kiedy jestem ubrany w garnitur albo w jakieś ciuchy domowe czy ubieram się stosownie do jakichś oficjalnych uroczystości. Teraz bardzo ciekawi mnie, jak będę patrzyć na świat ubrany w habit. To jedna strona medalu. Jest i druga – nie tylko ja patrzę na świat jako zakonnik, który pokazuje sobą, że jest poświęcony Panu Bogu, że żyje naśladując Chrystusa. Ludzie, kiedy widzą młodego człowieka ubranego w habit, mogą też zastanawiać się, co spowodowało, że zdecydował się na to. Pamiętam swoje pierwsze wrażenie, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem ubranego w habit przyszłego współbrata. A chcę podkreślić, że wtedy byłem katolikiem pół roku i miałem 15 lat. Poczułem jednocześnie zachwyt z niezrozumieniem: dlaczego on się na to zdecydował? Czy ja też tak mogę? Zrozumiałem, że młody człowiek już może podejmować poważne decyzje i to nie w sferze świeckiej, ale duchowej, nadziemskiej, niebieskiej. To przeżycie we mnie zostało, cały czas o nim pamiętałem. Dotarło do mnie, że takie decyzje mogą podejmować wszyscy, którzy chcą i czują to pragnienie, a i ja poczułem je, kiedy go zobaczyłem po raz pierwszy w habicie. Kiedy teraz dostałem własną, dostałem to, czego oczekiwałem, skończyłem życie, które było przedtem. To nie jest strój, to jest świadectwo wobec całego świata. No i symbol prawdziwej relacji z Bogiem. A dla mnie osobiście habit to taki koc, w który Matka Boża mnie zawinęła i pokazuje, że nawet jeśli cały świat będzie mnie nienawidził, to ona mi mówi, że mnie kocha i żebym się nie bał pokazać całemu światu swojej decyzji.

Dziś nie czuję radości tej emocjonalnej z powodu nowego stroju. Raczej jak Matka Boga rozważam to wydarzenie w swoim sercu – potraktowałem je poważnie. Rozważałem, kiedy miałem go założyć, rozważałem, co będzie dalej, kiedy będę go nosił, jak popatrzą na mnie ludzie… Ale w tym rozważaniu tak naprawdę jest dużo ufności…

Nadal jednak czuję, że nie jestem godzien tego stroju. Ale przyjąłem go w posłuszeństwie zgromadzeniu, któremu służę. No i Paweł, i Piotr też się czuli niegodni swego powołania, ale Jezus powiedział „Chodź za mną” i oni poszli. Więc i ja zaufałem Panu Jezusowi i zostawiłem swoje wątpliwości. Tak więc czuję się dobrze w habicie. Będę w nim chodził.

 

Czułem, że zaczynam nowy etap

Krzysztof Wojciechowski

To był niezwykły dzień, przeżywałem go bardzo intensywnie. Przede wszystkim czułem taką duchową przemianę – w momencie, kiedy zaczynała się Msza święta, a potem ubieranie habitu i wszystkie modlitwy nad nami. Po prostu czułem, że zaczynam nowy etap duchowej drogi. Lęku nie czułem ani przez moment, to był raczej stres, czy podczas uroczystości czegoś nie zepsuję. Jednak w pewnym momencie uznałem, że trzeba wykazać odwagę i iść śmiało do przodu. Cała uroczystość, wszystko mnie wzruszyło, każde słowo powiedziane do nas podczas obłóczyn i podczas Mszy świętej, gesty współbraci i naszych rodzin oraz przyjaciół – to takie niezwykłe i piękne.

 

Dasz radę!

Filip Smoliński

Jak zobaczyłem habit, poczułem strach – czy ja wytrwam, czy dam radem?! Przecież chcę tego, więc dlaczego ten strach mnie tak zaniepokoił? I wtedy poczułem łaskę. Jakby Ktoś powiedział: „Dasz! Po to cię tu wezwałem. Abyś tu był, żebyś sobie dał radę”. Nie chciałbym, aby zabrzmiało to górnolotnie, ale chciałbym, aby ten habit był taką więzią, jednością z Matką Najświętszą – w pokorze, ubóstwie i służbie. Amen

 

Fot. Wojciech Grzymisławski SVD i Mateusz Smoliński